Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Bad Boy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:13, 28 Sie 2011    Temat postu: Bad Boy

-Mam pilną potrzebę, którą tylko ty możesz zaspokoić. – przerażony głos Johna był pierwszym dźwiękiem jaki usłyszał Paul zaraz po podniesieniu słuchawki po uporczywie długim dzwonieniu.
-Znowu pomyliłeś mój numer z numerem agencji towarzyskiej… - mruknął chłopiec, pewien, że przyjaciel nie dzwoni do niego w całkowicie trzeźwym stanie.
-Nie żartuj mi tu w kryzysowym momencie. – skarcił go Lennon. – Ała! – usłyszał po chwili McCartney. – Nie po oczach tą kredką! Oddaj, oddaj… - błagał Lennon.
-Cynthia Cię zostawiła z małym? – spytał Paul ze śmiechem w głosie.
-A żebyś wiedział. – odparł John. – Ona nie ma serca. Ej, weź mi pomóż, ty się znasz na dzieciach.
-No, mam pewne doświadczenie po wieloletniej przyjaźni z Tobą. – przyznał szczerze Macka.
-Bardzo śmieszne. Jeszcze mnie dobij. Taki z Ciebie przyjaciel?
-Oj już dobrze… Będę u Ciebie za jakieś pół godziny, może być? – zapytał McCartney.
-Będę próbował się bronić do tego czasu. O nie! Strzelają do mnie chrupkami! Aaaa… - po tym okrzyku sygnał się urwał. McCartney postanowił wykonać jeszcze jeden niezbędny telefon.

***

-Nie, tylko nie maszyna zagłady! – zaczął błagalnym tonem Harrison patrząc przerażonym wzrokiem w otchłań piekielnych odmętów, czyli na dom państwa Lennonów.
-Nie mów w ten sposób o moim synu. – natychmiast skarciła go wpół-ślepa głowa rodziny w ten sposób mówiąca po prostu ,,Dzień dobry” przyjaciołom.
-Ale ja mówię o tobie! – z wrednym uśmieszkiem odparł Harrison.
-Ty… - Lennon zamachnął się na przyjaciela.
-Jeśli chcesz, żebym Ci pomógł okiełznać huragan Julian, to masz być dla mnie miły, zrozumiano? – spytał, wykorzystując okazję do obrony, George.
-Ech… - westchnął John. – Niech Ci będzie. – I tak był już bardzo wyczerpany niańczeniem syna. Spędził z nim w końcu całe 3 godziny. Kiedy tylko Paul, George i Ringo przekroczyli próg domu Johna, Starr zakomunikował.
-Muszę już iść. Zostawiłam żelazko na gazie… - stwierdził gotując się do ucieczki.
-I mózg w łazience. – odparł, patrząc z pogardą na przyjaciela, Lennon.
-Oj tam, nie będzie źle. – z nadzieją powiedział Paul.
-A coś ty taki wesoły? – John był zaskoczony optymizmem McCartneya.
-Mamy rocznicę. – odparł z dumą Paul. – Ja i Jane. Dwa lata.
-Czegóż mam wam zatem życzyć gołąbeczki? – spytał Lennon.
-Miłości, szczęścia, dzieci… - zasugerował Paul.
-A więc życzę wam dużo szczęścia, miłości i dziurawych prezerwatyw. – po tych słowach Lennon cmoknął przyjaciela w policzek. –A, właśnie… widziałem Cię wczoraj w telewizji… - uśmiechnął się przypominając sobie wpadkę Paula, który poprzedniego wieczoru nie całkiem trzeźwy udał się do jednego z popularnych talk-show’ów , niestety w roli gościa.
-O nie… - jęknął Paul... – O nie… -powtórzył, kryjąc twarz w dłoniach.
-O tak. – odparł Lennon. – To było…
-…okropne, straszne, potworne, koszmarne, wyglądałem jak… Ooooch! Chciałbym się zapaść pod ziemię. – otworzył kuchenkę i wsadził głowę do środka włączając przycisk startu.
-To nie jest na gaz, a szkoda. – z właściwym dla siebie brakiem współczucia uświadomił go John.
-Ej, czemu jesteś w jednym kawałku? – spytał George wyjmując z kieszeni żelka i pakując go do ust.
-Jules nie jest dzisiaj w niszczycielskim humorze. –zapewnił Lennon. -Tylko wkłada wszystkim kredki do oczu. –ostrzegł.
-Dobrze, że tylko do oczu. – po tych słowach Ringo zadrżał.
-A poza tym męczy samym gadaniem. – dodał Lennon.
-Jak to? – zaciekawił się George.
-Od dwóch dni ciągle to samo. – wyjaśnił John. – Truje mi w kółko o jednym.
-Cem na obóz! – podekscytowany Julian wbiegł do kuchni i wskoczył na kolana taty pijącego właśnie kawę.
-Chyba do obozu. – powiedział słodkim tonem John łaskocząc małego pod brodą.
-Jaki obóz? – Paul rzucił okiem na ulotkę, którą malec trzymał w ręku.
-Obóz astjonomiczny. – chłopiec podsunął mu papierek pod sam nos tak, że litery tworzyły właściwie czarno-białą mgłę. Mężczyzna natychmiast odsunął go na dobrą do czytania odległość.
-Obóz astronomiczny? – spytał Lennon patrząc podejrzliwie na syna.
-Tak. – z dumą odparł malec.
-Jest mądry. Może nie po tobie, ale jest. – wytłumaczył jego zainteresowanie całym przedsięwzięciem George. W odpowiedzi siedzący obok niego Lennon kopnął go w piszczel.
-Dobra, czytamy… - mruknął Paul wlepiwszy wzrok w drobny druczek pod hasłem ,,I TY MOŻESZ ZOSTAĆ KOPERNIKIEM”. Z linijki na linijkę unosił jednak swoje cieniutkie dziewczęce brwi coraz wyżej i wyżej, aż w końcu wrzasnął na cały głos: -ILE DO KUUU… - wiedząc jednak o obecności Juliana powstrzymał się i szybko dodał: - ILE DO KUUUCHNI SIĘ LUDZI NASZŁO…
-Coś nie tak? – spytał John.
-Astronomiczna to jest cena tego obozu! - wykrzyknął zaskoczony Paul podając mu ulotkę. -Mniej płacę za siłownię. – stwierdził po chwili.
-Bo tam się płaci od wejścia. – z ironicznym uśmiechem odparł John.
-Coś sugerujesz? – McCartney podniósł głos.
-Nie nic…
-Ja chodzę na siłownię. – zapewnił Paul.
-Dobre. – słysząc to, powiedział George. – A teraz ja. Przychodzi baba do lekarza…
Całą kuchnię wypełnił śmiech. Jules tymczasem, nie zwracając uwagi na dramat wujka Paula, zaczął szarpać długie włosy wujka Ringo.
-Ajć! – jęknął Starr. – Johnny, złotko, jak mu wyłączyć opcję wyrywania włosów? – spytał bezskutecznie próbując uspokoić rozbawionego malca. Ze względu jednak na głośny śmiech przyjaciół nie był jednak zbyt dobrze słyszalny.
-A może byśmy się pobawili zanim wujkowie się pozabijają? – spytał Julesa biorąc go na ręce.
-Taaaak! – pisnął szczęśliwy z tej propozycji malec, ku uldze Ringo puszczając jego włosy.
Lennon popatrzył za przyjacielem niosącym na rękach owoc jego miłości, a następnie skierował wzrok na pozostałą dwójkę przyjaciół. Wtem z jego żołądka dobiegły ich odgłosy zagłady. No tak. Nie zdążył dzisiaj nic zjeść.
-Paulie… - zaczął się przymilać - …zawsze wiedziałem, że jesteś człowiekiem wielu talentów... – chwalił go – …na przykład kulinarnych. I to, o dziwo, nie tylko jeśli chodzi o jedzenie. – zapewnił. Paul z wielkim ociąganiem podniósł się z krzesła.
-Co chcecie? – spytał zdejmując z wieszaka zielony fartuch i zakładając go na siebie. -Pyzy? –zaproponował.
-Tu masz jedną pyzę, a tu drugą. – mówiąc to Lennon wymownie dźgnął policzki przyjaciela.
-A Ty zaraz nie będziesz miał żadnej. – nastraszył go McCartney.
-Osobiście wolałbym ciasto czekoladowe… - oświadczył Lennon.
-Jasne. – Paul otworzył szafki w poszukiwaniu składników.
-Ciekawe jak sobie radzi Ringo… - zastanowił się Lennon.
Nagle z pokoju obok wydobył się głos rozbawionego Juliana:
-Kjedka!
Oraz nieco mniej rozbawionego wujka Ringo:
-Aaaa! Nie po oczach!
-Uuu… To już dzisiaj czwarty raz. – obliczył szybko John.
-Skoro tak cię to męczy... – zaczął Paul zajęty mieszaniem składników w wielkiej czerwonej misce. –Czemu nie powiesz Cynthii, że sam nie dajesz sobie rady?
-Chcę jej pomóc. Jej się też coś od życia należy. – bronił swojej żony Lennon.
-A morał tej bajki jest krótki i niektórym znany,
Łatwo chłopa wykiwać, gdy jest zakochany. – mruknął pod nosem George.
-No myślałby kto, że taki jesteś zabawny. – prychnął John słysząc ten wierszyk.
-Czyżby wujkowie znowu denerwowali tatusia? – do kuchni ponownie zawitali Ringo i Julian. – Paul, zajmij się nim. – mówiąc to Ringo postawił chłopca na blacie, tuż obok miski, w której Macka przygotowywał ciasto. Zapach wydobywający się z pieluchy nie pozostawiał wątpliwości co było przyczyną porzucenia malca przez Ringo.
-Jak się bawić to do Ciebie, ale jak przewinąć, to się wysługujesz kolegami? – spytał Lennon. Starr pokiwał głową.
-Moja krew. – odparł z dumą Johnny. Paul tymczasem wytarł ubrudzone mąką ręce w fartuch.
-Jeszcze tylko wrzucę małego do piekarnika i przewinę ciasto… - powiedział. Widząc wzrok przyjaciół patrzących na niego jak na, nie przymierzając, debila, zastanowił się nad swoją wypowiedzią. - Nie, chwila, odwrotnie. – poprawił się. Wstawił ciasto do nagrzanego piekarnika i zabrał Juliana do łazienki w wiadomym celu.
-Wyjmijcie te niebieskie talerze. – powiedział wychodząc z pomieszczenia. Powrócił po około dziesięciu minutach z odświeżonym pierworodnym Johna na rękach. Spojrzał na talerz, który trzymał w ręku George. Pozostałe leżały już na stole.
-To nie jest niebieski tylko turkusowy, ty daltonisto! – oburzył się Paul.
-Ty cioto, sam se idź i szukaj niebieskiego! – George położył talerz w złym kolorze na stole i udał się w bliżej nieokreślonym kierunku w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego zajęcia.
-Zaczyna się… - westchnął Ringo obserwujący całą scenę z bezpiecznej odległości. -Pokój! – zaapelował.
-W pokoju będziesz siedział przy takiej ładnej pogodzie? – spytał nie rozumiejący aluzji McCartney.
-Ziemia do Paula! – Starr pomachał mu ręką przed oczami chcąc sprawdzić stan i poczytalność przyjaciela. -Możemy przestać się kłócić i zacząć jeść?

***

-Ja padam. – sapnął zmęczony do granic możliwości Ringo odłożywszy do półki ostatni umyty talerz.
-Ja padam bardziej. – licytował się rozparty w fotelu równie wyczerpany Lennon.
-A on już padł. – George zwijający się z przejedzenia na podłodze wskazał palcem McCartneya leżącego na sofie.
-Niech towarzysz Beria tak szyi nie wyciąga, bo mu ją w końcu razem z głową odetnę… - mruknął przez sen gnieżdżąc się na niewielkiej kanapie w pozycjach, których nie powstydziłby się nawet człowiek-guma. Lennon spojrzał na przyjaciela zainteresowany jego stanem.
-Znowu mu się śni, że jest Stalinem. – zaśmiał się George i sam ziewnął zmęczony całodniową zabawą. W tym momencie Paul zachrapał dosyć głośno, po czym wciąż całkowicie pogrążony we śnie wypalił:
-Adolf, weź nie pierdol, że wygrasz wojnę.
Nawet Lennon był zbyt zmęczony i zbyt nażarty żeby się z niego śmiać. Julian już od pół godziny drzemał smacznie obłożony poduszkami na dywanie. John ziewnął i postanowił pójść w jego ślady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
poltonuciszej
Highway!


Dołączył: 16 Sie 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Liverpool
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:02, 28 Sie 2011    Temat postu:

Brak mi słow, zeby to opisać. Po prostu swietne! I domagam sie wiecej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HoneyM
Good Day Sunshine


Dołączył: 14 Kwi 2011
Posty: 626
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:56, 29 Sie 2011    Temat postu:

No aż nie wiem co napisać. Jak zwykle. Jakoś najbardziej rozbawił mnie Paul śpiący na kanapie Świetne. Jak zwykle

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:59, 29 Sie 2011    Temat postu:

I to jest chyba pierwszy raz, kiedy Paul przeklina.
Niestety nie ostatni :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:59, 29 Sie 2011    Temat postu:

Mam słabość do opowiadań, w których John jest dobrym tatusiem, ehh...
A Ty masz słabość do Stalina. Nie wiem skąd Ci się to wzięło, ale to dziwne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:21, 29 Sie 2011    Temat postu:

Dżoniara napisał:
Mam słabość do opowiadań, w których John jest dobrym tatusiem, ehh...
A Ty masz słabość do Stalina. Nie wiem skąd Ci się to wzięło, ale to dziwne.


Któregoś dnia stwierdziłam, że to najprzystojniejszy komunista. I tak mi już zostało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin