Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Show must go on

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:42, 22 Wrz 2010    Temat postu: Show must go on

Lepszy humor od razu zaowocował weną

-To nie jest mój rozmiar! – John nie mógł sobie poradzić z założeniem garnituru. Przyciasna marynarka za nic w świecie nie chciała się zapiąć.
-Bzdury gadasz, musi pasować… - uspokajał go George układający właśnie włosy przed lustrem. – Niemożliwe żebyś jadł aż tyle. – na twarzy chłopca pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Bardzo zabawne. No nie da rady, w żaden sposób. – biadolił w dalszym ciągu Lennon.
- To wciągnij brzuch. – poradził mu Harrison.
-Dzięki za radę. – sapnął John. - Marynarka zapięta. – stwierdził po chwili z dumą przeglądając się w lustrze. Guziki wyglądały jakby za chwile miały wystrzelić.
- Jeszcze tylko wciągnę kolana i w spodnie też się zmieszczę. – dodał po chwili machając George’owi przed nosem parą czarnych portek. – Mówię ci… – oświadczył. – Coś wyraźnie jest nie w porządku z tym garniakiem.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do garderoby z wisielczą miną wszedł Ringo. Wyglądał przekomicznie. Zdecydowanie za duża marynarka sięgała mu prawie do kolan, rękawy były tak długie, że całkowicie zasłaniały dłonie, a spodnie Starr musiał poprawiać, bo co chwilę mu spadały. Chłopiec spojrzał na Lennona, który w dalszym ciągu próbował się wcisnąć w zbyt ciasny garnitur.
-John… Mam dziwne przeczucie, ze masz coś, co należy do mnie. – oświadczył. W tym momencie Lennon się odwrócił.
-To czego się wydurniasz? – wyciągnął rękę w celu zdarcia z Ringo przydużej marynarki . Niestety nie zdjął wpierw swojego zbyt małego wdzianka i w konsekwencji szew prawego rękawa puścił ukazując wszystkim ramię Beatlesa.
-Hej, ja nie niszczę twoich ciuchów! – oburzył się natychmiast Ringo.
-Oj, daj spokój, to się da naprawić … - John podbiegł do lustra i odepchnąwszy George’a zaczął majstrować przy zniszczonym rękawie. Ku jego nieszczęściu drugi też nie był zeszyty zbyt trwało.
-Przestań mi rwać garnitur! – wrzasnął Starr. W tym momencie do garderoby wszedł Paul. Spojrzał na Lennona – ten wyglądał jak po starciu z wyjątkowo niesympatycznym psem obronnym.
-Co mu się stało? – spytał McCartney niezorientowany w całej sytuacji.
-Chyba dzieckiem będąc oberwał czymś ciężkim w głowę, bo innego wytłumaczenia dla tej złośliwości nie widzę. – warknął Ringo.
-Jakiej złośliwości? Przecież to nie było specjalnie, George, POWIEDZ MU! – bronił się John energicznie wymachując rękami na wszystkie strony. Nie przewidział jednak kolejnej reakcji słabej jakości garnituru. Wszyscy czterej Beatlesi usłyszeli jedyne odgłos prującego się materiału.
-To niemożliwe… -łamiącym się głosem jęknął Lennon.
-Spójrz na to w ten sposób… - zaczął McCartney patrząc na dziurę na jego plecach. – Na koncertach zawsze jest gorąco. Będziesz miał przewiew. –po tych słowach chłopiec uśmiechnął się szeroko.
-A chcesz mieć przewiew między zębami? - natychmiast odparował John wygrażając mu pięścią.
-Nie, dziękuję. – McCartney postanowił chwilowo nie wchodzić Lennonowi w drogę.
-Dobra, zdejmij tę marynarkę zanim doszczętnie ją zniszczysz. – poradził w końcu Harrison. John, siląc się na jak największą delikatność zrzucił ubranie i zamienił się z Ringo. Nagle drzwi garderoby otwarły się szeroko i do pokoju wszedł Brian.
-Gotowi? – spytał. – Za chwilę wchodzicie na antenę.
Nagle jego wzrok spoczął na podartej marynarce Ringo.
-Jeżeli jest wpół do za chwilę to wydaje mi się, że zdążymy się wyrobić. – powiedział John.
-Jest za pięć za chwilę. – odparł Epstein, po czym wychylił się i wrzasnął do jednego z charakteryzatorów:
-Potrzebna jest nowa marynarka dla Ringo Starra!
-I nowa dziewczyna dla Johna Lennona! - wrzasnął John naśladując menadżera Beatlesów.
-Opanuj się chociaż raz. – zwrócił mu uwagę Paul. Lennon nie znosił tego tonu w jego głosie.
-Niedoczekanie. – odparł. Chwilę później Starr dostał swoją marynarkę i cała ,,Bajeczna Czwórka” udała się do studia, w którym mieli występować. Było to obszerne pomieszczenie z fotelem prowadzącego i kanapą dla gości po lewej stronie oraz scenką obstawioną kamerami po prawej. Naprzeciwko było kilkaset miejsc siedzących – jak na razie pustych. Wszędzie kręciło się pełno kobiet w średnim wieku – charakteryzatorek i tym podobnych - zalotnie puszczających oko w kierunku muzyków. George wdzięczył się do wszystkiego co miało cycki i wcięcie w talii, Ringo nieco wystraszony nadmiernym zainteresowaniem ze strony płci przeciwnej zaczął sprawdzać stan swojej perkusji, Paul jak zwykle biegał od kamerzystów do dźwiękowców dając upust swej nadmiernej grzeczności i powtarzając w kółko ,,Może Panu w czymś pomóc, Sir?”, John co chwilę odpalał kolejnego papierosa, którego Brian wyciągał mu z ust i gasił na podłodze pokazując znak zakazu palenia wiszący na ścianie.
-Jestem Beatlesem, mam swoje prawa! – Lennonowi kończyła się cierpliwość.
-Nie masz żadnych praw. – oschle poinformował go jeden z tych nadmiernie poważnych ,,facetów w garniturach”, których John szczerze nie znosił. Kiedy tylko się odwrócił, chłopiec rzucił w niego niedopałkiem. Epstein spiorunował go wzrokiem. Lennon wzruszył tylko ramionami i dołączył do Ringo. George tymczasem robił za maskotkę charakteryzatorek. Co chwilę kichał od nadmiaru pudru, którym zasypywało go około dziesięciu podekscytowanych damulek, z każdą sekundą za włosy ciągnęła go coraz większa liczba grzebieni i szczotek, a on w dalszym ciągu znosił te męczarnie od czasu do czasu uśmiechając się nieporadnie. Paul zauważywszy w końcu, że świat poradzi sobie bez jego nadgorliwości postanowił pobrzdąkać coś na gitarze. Razem z Johnem zaczęli krążyć w kółko sprawdzając czy wszystko jest dobrze nastrojone. Nagle gitarą Lennona coś szarpnęło do tyłu.
-Co do cholery? – chłopiec był zupełnie zbity z tropu.
-Uważaj co robisz! – momentalnie skarcił go McCartney.
-Dobrze ciociu. – warknął John.
-Co powiedziałeś? – Paul wydawał się być niezwykle oburzony. –CIECIU?! –wrzasnął. - Nazwał mnie cieciem! Ringo, słyszałeś to, prawda? – spytał Starra, któremu głupio się było przyznać, że nie zwracał zbytniej uwagi na rozmowę przyjaciół.
-POWIEDZIAŁEM ,,CIOCIU” TY GŁUCHA PAŁO! – wydarł się Lennon. – Jaki by był sens w nazywaniu cię cieciem?!
-A jaki jest sens w nazywaniu mnie ciocią?- zapytał w dalszym ciągu wściekły Paul.
-Bo mi zwracasz uwagę jak moja ciotka! – ryknął John.
-Znowu się zaczyna… - mruknął George obserwując tę scenę. Brian właśnie ustalał szczegóły występu kiedy nagle usłyszał Lennona ze stoickim spokojem mówiącego do mikrofonu:
-Brian, czy byłbyś łaskaw tu podejść?
-Co się stało? – spytał Epstein.
-Po prostu… - zaczął McCartney wciąż nie będąc pewnym tego co przed chwilą wyszło z ust Lennona. – Mój jest dłuższy niż Johna i on się z tym nie może pogodzić.
Momentalnie wzrok wszystkich zebranych skierował się na dwójkę stojących przy mikrofonie chłopców, a dokładniej na ich dolne partie.
-Chodzi o kable od gitar. – zapewnił Lennon.
-Chciałbyś... – wymsknęło się Ringo, którego John natychmiast zgromił spojrzeniem.
-Richardzie, jak ty możesz tak bezczelnie panie w błąd wprowadzać. – powiedział z pretensją w głosie, po czym odwrócił się w stronę Epsteina. – Ujdę trzy kroki i wyrywa mi gitarę. – Na dowód swoich słów chłopiec zaczął krążyć po scenie. Przeszedł zaledwie połowę jej szerokości, kiedy nagle kabel napiął się ponownie. Lennonowi cudem udało się nie upuścić gitary.
-Widzisz? – spytał Briana. Ten mruknął coś do jednego z dźwiękowców, który natychmiast wymienił przewód na dłuższy.
-Dobrze, chłopcy. – zawołał Epstein. - Najpierw panna Jones przeprowadzi z wami wywiad, a potem zagracie… - tu spojrzał na kartkę trzymaną w prawej ręce. - … ,,Eight days a week” i, oczywiście…
-,,Love me do”.- dokończyli wszyscy czterej Beatlesi.
-A kiedy poznamy pannę Jones? – spytał Ringo. W tym momencie drzwi wejściowe otwarły się i do studia weszła chyba najbardziej zjawiskowa dziewczyna jaką muzycy kiedykolwiek widzieli. Była wysoką, szczupłą blondynką o delikatnej urodzie. Miała na sobie krótką białą sukienkę oraz kozaczki na płaskiej podeszwie w tym samym kolorze. Wszystkich czterech Beatlesów zamurowało. Dziewczę podeszło do nich i wyciągnęło rękę na powitanie.
-Amanda Jones. – przedstawiła się. W tym momencie Ringo przewrócił oczami i runął jak długi na ziemię, reszta oczarowanych nadal trzymała się na nogach. Epstein natychmiast podbiegł do Starra i pomógł mu wstać. Paul postanowił wykazać się odwagą.
-Ja jestem… - zaczął. – Ja jestem… - nagle szturchnął stojącego obok Johna. - … Jak ja się nazywam? – spytał najzupełniej poważnie.
-Paul? – podpowiedziała Amanda.
-Właśnie, Paul! –przypomniało się McCartneyowi. Brian postanowił przerwać tę farsę.
-Może mała próba? – wskazał na instrumenty. Ringo z trudem usiadł za perkusją, George’owi wciąż wpatrującemu się w pannę Jones dopiero za czwartym podejściem udało się przewiesić gitarę przez ramię, Paul natomiast nie mógł sobie poradzić ze swoim basem. Tępym wzrokiem patrzał na George’a próbując naśladować jego sposób trzymania instrumentu. Epstein podszedł do niego i zdrowo trzepnął młodzieńca w łeb.
-Ty w drugą stronę, jesteś leworęczny! – uświadomił go pomagając mu z gitarą.
-Naprawdę? – spytał zaskoczony McCartney. – Ile to się człowiek może nauczyć czasami… - mówiąc to posłał Amandzie głupawy uśmieszek. Brian ukrył twarz w dłoniach.
-Gorzej już chyba być nie może… - jęknął. Nie docenił jednak Johna, który przebił swoich trzech przyjaciół na całej linii.
-,,The Beatles” – przeczytał napis na perkusji. – Skądś znam tę nazwę… - zastanowił się.
-Lennon, ja wiem, że ty lubisz mnie denerwować, ale nie tu i nie teraz. – cierpliwość Epsteina była na wykończeniu. Ustawił Johna przy mikrofonie i pomógł mu z gitarą. Po kilkunastu minutach Beatlesom udało się nawet zagrać całe ,,Eight days a week” i jedną trzecią ,,Love me do”. Więcej nie zdążyli,bo program miał się zacząć lada moment. Potem wywiad, występ i z powrotem do hotelu. Brian przez całą drogę miał taką minę jakby mu ktoś ojca łopatą zamordował. A już kompletnego świra dostał w apartamencie.
-Czy wam brakuje dziewczyn, żeby się tak zachwycać Amandą? – wrzasnął kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły. Pozostała czwórka nie widziała w całym zajściu nic karygodnego.
-Po prostu… była ładna… i tyle. – burknął Paul na odczepnego.
-Mnie już nawet nie o nią konkretnie chodzi. Są miliardy innych dziewczyn, a wy musieliście się zawiesić akurat podczas występu na żywo.
-Nie było wcale tak źle. – uspokajał go John.
-A ty się nawet nie odzywaj! – ryknął Epstein. Harrison znudzony kłótnią włączył telewizor. Na ekranie pokazano kilka fragmentów występu. Chwilę później Beatlesi w duchu dziękowali Bogu, że przez wrzaski i piski fanek prawie w ogóle nie było ich słychać. Wszyscy zamilkli wpatrując się w Paula chwiejącego się przy mikrofonie i Johna, który w pewnym momencie po prostu przestał śpiewać i z uśmiechem godnym reklamy pasty do zębów kiwał głową w rytm muzyki. George jakoś dawał sobie radę, próbując zastąpić Lennona na wokalu (co prawda, patrząc uważniej, każdy bez trudu zauważyłby, że zamiast ,,Eight days a week” Harrison wykrzykiwał słowa ,,Lawdy Miss Clawdy”) ale mistrzem występu został Ringo, któremu w połowie drugiej piosenki wypadła jedna z pałeczek, więc zastąpił ją… własną ręką. Jazgot jaki wydawał waląc pięścią w talerze zagłuszał momentami nawet tłum rozhisteryzowanych nastolatków. Brian wyłączył odbiornik.
-Dumni z siebie jesteście? – spytał. Paul znał ten ton. Jego ojciec używał go za każdym razem, kiedy dostawał niższy stopień w szkole. Harrison spojrzał na Lennona, Lennon na Starra, Starr na McCartneya. I w pewnym momencie wszyscy czterej wybuchli głośnym śmiechem.
-George Presley, proszę państwa! – Paul zaczął bić brawo za występ Harrisonowi, który zwrócił się do Ringo:
-Rich, może się przerzucisz na boks, tam się częściej pięści wykorzystuje. – przy końcu zdania zabrakło mu już oddechu i rzucił się na kanapę zwijając się ze śmiechu. Sam Starr płakał pytając:
-Coś ty brał, Paulie?!
McCartney wzruszył ramionami.
-To samo co John, zdaje się… - spojrzał na Lennona, który brzmiał mniej więcej jak osioł z zadyszką próbując opanować histeryczny chichot.
-A widzieliście moją minę? –wył. To zachowanie zwaliło z nóg nawet Briana. Parsknął śmiechem opierając się o szafkę.
-Nie powinni was w ogóle publicznie pokazywać! – stwierdził.
-Dzieci, nie próbujcie tego w domu! – ostrzegł Ringo.
-Nie próbujcie sobie wyobrażać tego co ja sobie wyobrażałem. – powiedział Lennon.
-A co sobie wyobrażałeś? – spytał z ciekawości George.
-Takie tam różne rzeczy… z Amandą. – na twarzy Johna pojawił się lubieżny uśmiech.
-Ty zboczona świnio! – skarcił go Ringo.
-Chrum, chrum. – odparł Lennon. Brian nie pojmował jakim cudem mógł na scenie nie przejmować się tymi wszystkimi widzami.
-Jak tak można? – zapytał nie mogąc się nadziwić jego śmiałości. Pozostała czwórka zrozumiała kontekst zdania nieco inaczej.
-Jak tak można? – spytał John z obrzydzeniem. – Tak z… - w tym momencie nakreślił w powietrzu rękami figurę klepsydry.
-…kobietą? – po tym słowie McCartney wzdrygnął się z odrazą. – A fuj…
-Ble… Kobiety! – zawtórował mu Starr.
-Nie o to mi chodziło! – fuknął Brian. Ale Beatlesi już zaczęli się nakręcać.
-Wyobrażasz to sobie? Kochać się… z kobietą! – John wykrzywił twarz w wyrazie niesmaku.
-Okropność… - przytaknął George.
-I te… - Paul wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. - …piersi!
-Nawet mi o tym nie mów! – powiedział Ringo.
-Dobra, wychodzę stąd. – oświadczył Brian. Jeszcze kiedy szedł hotelowym korytarzem usłyszał za sobą krzyki Lennona:
-Tylko pamiętaj, trzymaj się z daleka od kobiet!
Epstein odwrócił się i zobaczył McCartneya wciągającego Johna z powrotem do pokoju.
-Nie przesadzaj, ktoś Cię może usłyszeć. – mówił.
-I co z tego?
-Wiesz jak inni się do tego odnoszą…
Po tych słowach drzwi się za nimi zamknęły. Brian westchnął cicho i udał się do swojego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LittleKoala dnia Śro 20:43, 22 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szalony-Rolkarz
Metal Militia


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:08, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Świetne opowiadanie!

LittleKoala napisał:
George wdzięczył się do wszystkiego co miało cycki i wcięcie w talii


Erotoman jeden. :P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:12, 22 Wrz 2010    Temat postu:

Cała czwórka to zboczuchy były XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżoniara
Dance Tonight


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:50, 23 Wrz 2010    Temat postu: Re: Show must go on

LittleKoala napisał:

-Po prostu… - zaczął McCartney wciąż nie będąc pewnym tego co przed chwilą wyszło z ust Lennona. – Mój jest dłuższy niż Johna i on się z tym nie może pogodzić.
Momentalnie wzrok wszystkich zebranych skierował się na dwójkę stojących przy mikrofonie chłopców, a dokładniej na ich dolne partie.

Czemu mnie zawsze najbardziej takie dziwne sytuacje śmieszą? :rotfl:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karla
Highway!


Dołączył: 10 Sie 2010
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: WLKP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:19, 02 Paź 2010    Temat postu:

Jestem polana w cholere...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lemmonka
Lennon's Lover


Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 1367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Pepperland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:08, 14 Paź 2010    Temat postu:

brak mi słów....poryczałam sie ze śmiechu i nie wiem co powiedzieć!!!


I LOVE IT!!!! :hyhy: :hyhy:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lemmonka dnia Czw 13:14, 14 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin