Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Uroki życia z Johnem vol. 4

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:41, 16 Paź 2010    Temat postu: Uroki życia z Johnem vol. 4

-Wstaję. Już wstaję. – zapewnił Harrison. W rzeczywistości nie miał jednak najmniejszej ochoty ruszać się gdziekolwiek z drewnianego krzesełka na którym siedział na spółkę z Paulem. Wszyscy czterej Beatlesi nie spali od czwartej rano, a zbliżała się już północ. Próba, nagranie, sesja zdjęciowa, konferencja prasowa, koncert, przyjęcie po koncercie. Brian stwierdził, że ze względów czysto biznesowych powinni zjawić się na jeszcze jednej uroczystości. Siłą zaciągnął czwórkę młodzieńców na nudnawą imprezkę, na której większość gości była już zdrowo po pięćdziesiątce i, zapewne, kilku zawałach. Chłopcy postanowili po prostu usiąść pod ścianą i nie zwracać na siebie uwagi, chociaż żadna z tych dwóch rzeczy nie była łatwa, bo o wolne krzesełka musieli się bić z członkiniami kółek różańcowych, a bronić swojego te babcie potrafiły, więc to nie zwracanie na siebie uwagi też im nie bardzo wychodziło.
-No to może przejdź od słów do czynów, bo ciasno tak we czterech na dwóch krzesełkach. – mruknął Paul, któremu oczy właściwie same się już zamykały. Było mu zimno, głowa bolała go tak, jakby ktoś walił po niej młotkiem, ogólnie tego wieczora był nieprzychylnie nastawiony do życia.
-Może sam idź. – zaproponował George również z trudem powstrzymujący się od drzemki.
-Ty to masz czasem głupie pomysły. – odparł Macka i zaczął spychać przyjaciela z krzesła.
-Wiem co nas uratuje. – Lennon sięgnął do kieszeni i wyjął malutkie opakowanie pełne białych tabletek.
-Nawet o tym nie myśl. – syknął Paul posyłając mu wściekłe spojrzenie.
-Masz lepszy pomysł? Chętnie posłucham.
-Nooo… Zawsze można… po prostu siedzieć cicho i nie wyróżniać się z tłumu.
-Oj, moje staaare pleeecy… - zawył John. Pozostali spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-Co ty wyprawiasz? – spytał George.
-Korzystam z rady Paula i wtapiam się w otoczenie. – wyjaśnił Lennon. - Brakuje mi tylko siwej brody, ale niestety ją zostawiłem ją w domu razem z resztą kostiumu Świętego Mikołaja.
-Nie wydurniaj się! –skarcił go natychmiast McCartney.
-Będę robił co mi się będzie podobało.
-Nie, nie będziesz, nie przy mnie w każdym razie.
,,Znowu się zaczyna.” jednocześnie pomyśleli George i Ringo.
-To idę… - Lennon wstał z krzesła. - … do łazienki. I będę tam sobie robił co będę chciał... To znaczy nie SOBIE… w sensie sam ze sobą, tylko w sensie… no w sensie… - zaplątał się. - …no po prostu idę.
-Szerokiej drogi. – mruknął George podpierając głowę rękami, żeby mu nie wpadła do talerza.
-Znowu się narąbie i trzeba się będzie za niego wstydzić. – powiedział McCartney patrząc z pogardą na oddalającego się już przyjaciela.
-Nudzę się… -jęknął Harrison próbując zmienić temat.
-No co ty nie powiesz! – wypalił Ringo. – Dla mnie to jest impreza stulecia! Najchętniej bym wyrwał jakąś dziewczynę, szkoda tylko, że na żadną nie działają moje zalotne teksty.
-Pewnie dlatego, że większość z nich jest przygłucha. – zauważył George. –I w dalszym ciągu się nudzę…
-Zrobimy kukiełki ze skarpet? – zaproponował dziwnie poważnym tonem Paul ziewając po raz kolejny tego wieczora.
-Chyba nie tylko John czymś się wspomaga. – mruknął Ringo.
-Przepraszam, jakoś nie widzę żadnego sensownego zajęcia, a poza tym to był przecież tylko…
W tym momencie stolikiem przy którym siedzieli beatlesi cos zatrzęsło. Okazało się, że to John ,,wzmocniony” już środkami pobudzającymi (i żeby tylko tym) postanowił się zabawić. Nachylił się do Ringo i szepnął mu do ucha:
-Tamta dziewczyna założyła się z koleżanką o 10 funtów, że cię poderwie. – wskazał na grupkę nastolatek co chwilę mówiących coś do siebie nawzajem i zanoszących się śmiechem.
-Cóż… nie mogę narażać takiej piękności na straty finansowe. – powiedział Starr wstając z krzesła.
-Znowu mu któraś złamie serce. – Paul przewrócił oczami.
-O matko… Co z ciebie za pesymista. – odparł Lennon. – A to… - dodał kładąc na stole kilka tabletek. - …gdybyście zmienili zdanie i jednak chcieli się pobawić. Przed zażyciem przeczytaj ulotkę, bądź skonsultuj się z barmanem lub striptizerką.–po tych słowach zniknął w tłumie seniorów. McCartney pokręcił głową i spojrzał na George’a, potem na tabletki. Wzruszył ramionami.

***

-Nie rozumiem francuzów. – Paul chyba sam nie do końca wiedział o co mu chodzi. Inni tym bardziej. Po pijanemu trudno człowieka zrozumieć.
-Bo oni mówią w innym języku. – zauważył George, również nawalony jak Messerschmitt.
-Masz cudowne oczy…- John obejmował jedną z młodszych dziewczyn (był w takim stanie, że gdyby ją puścił, to by się chyba przewrócił) szepcząc (to w zasadzie był raczej pijacki bełkot): - Są… jak gwiazdy na niebie… Takie błyszczące… Mógłbym się w nie wpatrywać bez końca… - pocałował ją delikatnie. -To jak, idziemy się bzykać? – spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się i pobiegła razem z nim do toalety. Widząc to również Macka postanowił działać, podszedł do roześmianej fanki po drugiej stronie sali i siląc się na jak najsłodszy uśmiech rzucił tekst, który w chwili obecnej uważał za jedno z najbardziej poetyckich wyznań miłosnych:
-Wykorzystaj mnie proszę dopóki mi się film nie urwie.
W tym samym momencie, kilka metrów dalej Ringo wył siedząc pod ścianą z butelką piwa w ręku.
-Jak zwykle… - jęknął. – Wredna jędza…
Tak więc, podsumowując, każdy zajmował się swoim hobby. Nic nie zwiastowało katastrofy jaka nastąpiła chwilę potem. Drzwi toalety otwarły się z wielkim łoskotem i na salę wpadł zdezorientowany John. Spojrzał mętnym wzrokiem na McCartneya i ryknął:
-Paul, dawaj mi te kurczaki! – po czym runął jak długi na podłogę. Można by się spodziewać, że Paul jak zwykle wybrnie z gracją z tej idiotycznej sytuacji, ale niestety chłopiec był w podobnym do przyjaciela stanie. Spojrzał ze zdziwieniem na leżącego na ziemi Johna i wybuchnął histerycznym śmiechem. Brian, aktualnie rozmawiający z jakimś inwestorem, zakrztusił się swoim drinkiem, a jego twarz przybierała na zmianę odcienie papierowej bieli oraz zawstydzonej czereśni. George widząc całą tę scenę uśmiechnął się złośliwie do menadżera.
-To jak? – spytał. – Chcesz nas jeszcze gdzieś dzisiaj zabrać?
-Tak… -wysyczał Epstein. – Do domu.

***

-I jeszcze jeden i jeszcze raz… - Paul, George i John, obejmujący się w sposób, w jaki na trzeźwo nigdy by się nie objęli , wypadli na dwór. Za nimi człapał Ringo wyglądający jak uosobienie smutku, żalu i rozpaczy.
-Na litość… Ciszej! – skarcił ich Brian.
-Ty bądź ciszej, w końcu umiemy śpiewać, co nie? – odgryzł się Lennon, a następnie zaintonował: -On jest temu winien, on jest temu winien…
-POOOCAŁOOWAĆ JĄ POWINIEN!!! – McCartney potknął się, ale na szczęście zamiast na ziemię wpadł prosto do czekającej już na zespół taksówki.
-Co taki smutny jesteś Brian? –John objął Epsteina, który odskoczył od niego jak oparzony.
-Zostaw mnie Lennon. – warknął pakując chłopaka do samochodu.
-No daj mi buzi! – wrzeszczał patrząc na niego przez tylną szybę. Obok niego i Paula na tylnym siedzeniu usiadł George, Ringo zajął miejsce z przodu. W Macce obudziła się ponownie przyzwoitość i zatkał ręką usta Johna, który wciąż wrzeszczał jak mały, rozwydrzony bachor. Lennona oczywiście rozjuszyło to jeszcze bardziej, na całe szczęście nie miał na tyle siły, żeby pojedynkować się z kimkolwiek, więc po prostu w końcu się zamknął. Brian popatrzał za odjeżdżającą taksówką, po czym odwrócił się w kierunku zniesmaczonych całą sceną gości. Pomimo chęci zapadnięcia się pod ziemię uśmiechnął się tak szeroko, jak tylko mógł.
-Najmocniej przepraszam. – powiedział. – Może wrócimy do środka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lemmonka
Lennon's Lover


Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 1367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Pepperland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:57, 16 Paź 2010    Temat postu:

skąd ty bierzesz te pomysły?!
od dzisiaj jesteś moim MISTRZEM!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LittleKoala
The Night Before


Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:42, 16 Paź 2010    Temat postu:

Jeee! Jestem miszczem!

A pomysły same do mnie przychodzą... Mam dziką wyobraźnię


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LittleKoala dnia Sob 19:02, 16 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szalony-Rolkarz
Metal Militia


Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:37, 16 Paź 2010    Temat postu:

Ja też chcę buzi ! :rotfl: Kocham tę Twoją wyobraźnię!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lemmonka
Lennon's Lover


Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 1367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Pepperland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:28, 16 Paź 2010    Temat postu:

chcesz buzi?! To masz-*BUZI!!!*

Ja tez chce taką wyobraźnie!!!-moja ostatnio coś szwankuje :zdegustowany:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.slawnaczworka.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin