Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:07, 21 Sie 2010 Temat postu: It's all too much |
|
|
-Dobry Panie... – George Harrison wszedł do budynku Apple. Mimo, że obudził się niecałą godzinę temu już poczuł zmęczenie. Wszędzie, jak tylko okiem sięgnąć, pełno było przeróżnych osobistości przeświadczonych o swoich możliwościach. Były tam na przykład malutkie dziewczynki poprzebierane w rozmaite stroje pod okiem opiekunów dopracowujące ostatnie szczegóły swych występów, grupa stepujących cyganek ćwicząca gdzieś w kącie, perkusista ze skupieniem skręcający swój instrument, jakaś Chinka drobnymi krokami przemierzająca kolejne metry parkietu, zgraja dzieciaków z czarnymi flagami, którymi wymachiwali dookoła ku nieszczęściu pozostałych oraz człowiek-zebra w czarno-białym kombinezonie w pasy. Widząc go George zaczął się poważnie zastanawiać czy palenie marihuany przed przyjściem do biura było dobrym pomysłem. Co chwila ktoś z niewiarygodną wprost szybkością przebiegał przez korytarz potrącając wszystkich dookoła siebie, rzucając przy tym krótkie ,,Przepraszam.” lub po prostu ,,Z drogi!”, z każdej strony dało się słyszeć jęki oczekujących na swoją kolej śpiewaków. Każdy z przybyłych miał przy sobie świtę złożoną z co najmniej dwójki naćpanych przyjaciół. W panującym bałaganie nikt z ,,utalentowanych” i ,,pomysłowych” nie zauważył Ringo wchodzącego do budynku. Starr wdrapał się na jedno ze stojących pod ścianą krzeseł i rozejrzał uważnie. Natychmiast dostrzegł powoli odchodzącego od zmysłów Harrisona. Kiedy w końcu przepchał się przez dzielący ich tłum usłyszał narzekanie przyjaciela:
-Zaraz tu padnę… - George odwrócił się w stronę Ringo. – Zabierz mnie stąd. – powiedział błagalnym tonem.
-Nic z tego. – odparł Starr. – To w końcu był nasz pomysł…
-Tak właściwie to był pomysł Paula. – przypomniał Harrison. – A poza tym jestem chory. Mam gorączkę. – na dowód tego chwycił rękę Ringo i przystawił ją do rozpalonego czoła.
- Współczuję. – szczerze przyznał Starr. Niestety przez panujący wszędzie hałas George nie był w stanie go usłyszeć. W tym momencie drzwi biurowca otwarły się i do środka wszedł jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha Paul. Poziom decybeli znacznie przekroczył dopuszczalne granice kiedy kilkaset oczekujących rzuciło się na niego z wrzaskiem.
-Łeb mi za chwilę pęknie. – jęknął Harrison. W tym momencie jedne z drzwi się uchyliły ukazując oblicze Johna trzymającego w ręku megafon, który następnie przystawił do ust.
-CISZA! – ryknął. Wszechobecny gwar ucichł momentalnie.
- Dziękuję. – dodał Lennon normalnym już tonem, po czym zniknął za drzwiami ponownie.
-Paul, ty i te twoje ,,wspaniałe pomysły”… - rzucił bez powitania Ringo, którego w tym momencie otaczała grupka pięcio-, może sześcioletnich dziewczynek ubranych w stroje z różowo-niebieskiego tiulu. Wraz z opiekunami zjawiły się już kilka godzin wcześniej, by zająć jedno z pierwszych miejsc w kolejce po sławę. Niewyspane, ziewały słodko niczym szczeniaki starając się ustać na zmęczonych nogach.
-Co masz na myśli? – spytał McCartney tonący już w morzu różowych przedszkolaków. Jedna z dziewczynek wdrapała mu się na plecy kiedy ukląkł by przywitać się z całą grupą, dwie inne sześciolatki wydawały się być szalenie zainteresowane falbaniastą koszulą Ringo. Zaczęły ją ciągnąć z niespotykaną w ich wieku siłą.
-Tu jest gorzej niż w cyrku! – stwierdził Harrison strzepując z ramienia konfetti, którym obsypał go niechcący jeden z przechodzących klaunów. – I głośniej! – dodał, bo harmider zdawał się na nowo rosnąć z każdą sekundą. Paul postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Stanął na środku korytarza i oświadczył donośnym głosem:
-Zrobił się tu zdecydowanie za duży tłok! Prosimy zatem osoby towarzyszące o wyjście z budynku! – pomijając już tę oczywistość, że nikt go nie posłuchał, niektóre osoby bezczelnie zaczęły się śmiać kiedy usłyszały jego komunikat.
- Słuchajcie… – kontynuował. – Za chwilę i tak przyjdzie ktoś z policji... – drzwi wyjściowe otwarły się na oścież i co najmniej jedna trzecia zebranego w budynku tłumu wybiegła na zewnątrz.
-Powietrze… - Ringo odetchnął szczęśliwy, że zrobiło się w końcu nieco miejsca. George nie podzielał jego entuzjazmu. Dla niego wciąż panował tam za duży bałagan. Po chwili zniknął gdzieś w tłumie.
-Gdzie on znów polazł? – spytał McCartney. Starr bezradnie wzruszył ramionami.
-Wszystko na mojej głowie. – powiedział Paul po czym sam zgłębił się w ten rozgardiasz w poszukiwaniu Harrisona. Ringo z trudem powstrzymał śmiech widząc przyjaciela z wielkim podekscytowaniem odgrywającego rolę poważnego ,,człowieka biznesu”. Pognał zaraz za nim na trzecie piętro budynku. Kiedy tylko znaleźli się w ulokowanym tam biurze Starr zdał sobie sprawę ze swojej ogromnej niewiedzy o tym miejscu.
-Dzień dobry Tom, Fred, Susan, Artur, Sandra, William… - Paul witał się po kolei z pracownikami, których Ringo widział na oczy po raz pierwszy. Uśmiechał się więc tylko nieporadnie, próbując zapamiętać jak najwięcej imion. Jedna z sekretarek podeszła do dwójki Beatlesów i zaproponowała im kawę. Zgodzili się natychmiast.
-Co tu się właściwie robi? – spytał Starr popijając gorący napój.
-Pracuje. – odparł McCartney urażony pytaniem o taką oczywistość. –Znajdź sobie jakieś zajęcie. – poradził mu.
-A ty czym się zajmujesz? – podejrzliwie dopytywał się Ringo. Rozumiał ludzi zajmujących się papierkową robotą lub przesłuchaniami, ale skoro oni robili to wszystko to jaka właściwie była rola Beatlesów?
-Ja? – Paul wydawał się być zaskoczony tym pytaniem. – Ja mam pełne ręce roboty! – spojrzał na swój błyszczący zegarek. – Muszę już iść. Potem porozmawiamy. – rzucił, po czym wyszedł z pomieszczenia. Starr zaczepił młodą dziewczynę przechodzącą obok niego. Była dosyć wysoką, szczupłą murzynką z przeogromnym afro na głowie.
-On tu przychodzi codziennie? – zapytał ją Ringo pokazując na Paula znikającego w drzwiach.
-Tak. – uśmiechnęła się do niego. – I co godzinę sprawdza czy mamy wystarczającą ilość papieru toaletowego w każdej z ubikacji. – dodała po chwili. Starr wybuchnął śmiechem.
-Nie żartuj!
-Nie żartuję. Czasami jest nie do zniesienia. – odparła.
***
George siedział na podłodze, wciśnięty pomiędzy ławki pełne oczekujących na swoją kolej ludzi. Zasłonił się gitarą w nadziei, że pomoże mu to stać się niewidzialnym. Paul tak nalegał, żeby cała czwórka spotkała się i przyjrzała dokładniej działalności Apple. Tyle, że Harrisona mało to wszystko obchodziło, podobnie jak Ringo. John czasami bywał tu z Yoko, kłócił się z Paulem i szedł do domu, ale zdecydowanie najbardziej to wszystko podobało się właśnie McCartneyowi. Latał w tę i z powrotem poprawiając wszystkich dookoła i zwracając uwagę na zupełnie nieistotne szczegóły w przeświadczeniu, że wykonuje jakąś niezwykle odpowiedzialną pracę. Harrison nie lubił się bawić w ten sposób. Miał nadzieję, że może uda mu się uciec z tego zwariowanego miejsca. Jedna z tych małych dziewczynek ubranych na różowo przewróciła się tuż obok niego. George natychmiast odstawił gitarę i pomógł jej wstać.
-Wszystko w porządku? – spytał z troską. Dziewczynka pokiwała głową po czym pobiegła bawić się z resztą przedszkolaków stojących po drugiej stronie korytarza. Harrison zapatrzył się na beztroskie dzieci. Nagle poczuł lekkie szturchnięcie. Odwrócił się, jakiś hipis wpatrywał się w niego tępym wzrokiem.
-T-to t-tu j-j-jest biuro Apple? – wydukał z trudem.
-Podobnież tak… - George udał, że sam nie bardzo orientuje się w sytuacji.
-Dzięki. – mężczyzna odwrócił się i… zarył o podłogę.
-Tu jesteś! –McCartney podbiegł do Harrisona przeskakując leżącego na podłodze rozczochranego narkomana.
-Nie, to nie ja… - bronił się George wierząc, że jakoś zdoła się wydostać z tego piekła, które Paul z dumą nazywał ,,zachodnim komunizmem”.
-Czemu mi uciekłeś? – spytał Macka z udawaną urazą.
-Bo… bo mi się właśnie przypomniało, że zostawiłem włączone żelazko… - zaczął tłumaczyć Harrison. Paul nie wydawał się być przekonany.
-I mleko na gazie też zostawiłem… - kontynuował George ku wielkiej dezorientacji McCartneya.
-I nie zamknąłem drzwi… - dorzucił Harrison. Mina, jaką zrobił Paul po wysłuchaniu tych bredni była co najmniej dziwna.
-I w ogóle głowa mnie boli, chyba coś złapałem… - tu George zaczął niezwykle przekonywująco kaszleć. – To… ja idę, bo jeszcze bym cię zaraził. – dodał po chwili. – Do zobaczenia… – stojąc tuż przy drzwiach pomachał McCartneyowi. – Pozdrów krewnych… - Zanim Paul zdążył zaprotestować Harrison wypadł na ulicę ciesząc się odzyskaną wolnością. Macka odwrócił się i pomaszerował na górę.
***
Ringo siedział na biurku i wydawał się być szalenie pochłonięty rozmową z jedną z sekretarek oraz Johnem i Yoko siedzącymi na krzesłach obok. Na ten widok McCartney zaczął go strofować:
-Może ty przyszedłeś tutaj na plotki, ale dla innych to jest miejsce pracy. Mówiłem ci, żebyś sobie znalazł jakieś zajęcie. I nie chodziło mi o pogaduszki. – dodał niezwykle poważnym tonem.
-A ty? Już sprawdziłeś czy w kibelkach mają papier toaletowy? – wtrącił się John. McCartney zamilkł.
-Po pierwsze: Ja mam lepsze rzeczy do roboty. – odparł.
-Na pewno… - prychnął Lennon.
-A po drugie: To się nazywa: WERYFIKACJA ZAOPATRZENIA SANITARNEGO. – dopiero po chwili poczuł ogromne zakłopotanie wynikające z zaistniałej sytuacji. – I tak w ogóle to ja mam lepsze rzeczy do roboty! – po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zawstydzony.
-On tak zawsze? – spytał Ringo.
-Nie zawsze… czasem mu gorzej odbija. – odparł z uśmiechem John.
-Doprawdy? Muszę tu częściej przychodzić… - mruknął do siebie Ringo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Dżoniara
Dance Tonight
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:22, 21 Sie 2010 Temat postu: Re: It's all too much |
|
|
LittleKoala napisał: |
-Dzięki. – mężczyzna odwrócił się i… zarył o podłogę.
|
Ten facet to mój idol! :rotfl:
Cytat: |
To się nazywa: WERYFIKACJA ZAOPATRZENIA SANITARNEGO. – dopiero po chwili poczuł ogromne zakłopotanie wynikające z zaistniałej sytuacji. – I tak w ogóle to ja mam lepsze rzeczy do roboty! – po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zawstydzony.
|
Zabiła mnie ta kwestia...
I to jest jedno z bardzo nielicznych opowiadań, w których John nie gra idioty... nawet mu nieźle idzie, zwłaszcza z tym megafonem. :)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżoniara dnia Sob 23:23, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:31, 21 Sie 2010 Temat postu: Re: It's all too much |
|
|
Dżoniara napisał: | LittleKoala napisał: |
-Dzięki. – mężczyzna odwrócił się i… zarył o podłogę.
|
Ten facet to mój idol! :rotfl:
|
Powinien wystąpić w następnej edycji Tańca z Gwiazdami.
Dżoniara napisał: | LittleKoala napisał: |
To się nazywa: WERYFIKACJA ZAOPATRZENIA SANITARNEGO. – dopiero po chwili poczuł ogromne zakłopotanie wynikające z zaistniałej sytuacji. – I tak w ogóle to ja mam lepsze rzeczy do roboty! – po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł zawstydzony.
|
Zabiła mnie ta kwestia...
I to jest jedno z bardzo nielicznych opowiadań, w których John nie gra idioty... nawet mu nieźle idzie, zwłaszcza z tym megafonem. :) |
To jest chyba JEDYNE moje opowiadanie, w którym John nie robi z siebie głupka. Nawet kiedyś napisałam opowiadania, które się nazywały ,,Wielkie zamieszanie w stylu Johna" , ,,Jeszcze większe zamieszanie w stylu Johna" , ,,Kolejne wielkie zamieszanie w stylu Johna" i ,,Jeszcze jedno wielkie zamieszanie w stylu Johna".
On po prostu taki jest - gdyby wszyscy Beatlesi byli normalni to nie odnieśliby sukcesu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LittleKoala dnia Sob 23:43, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Dżoniara
Dance Tonight
Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:36, 21 Sie 2010 Temat postu: Re: It's all too much |
|
|
LittleKoala napisał: |
On po prostu taki jest - gdyby wszyscy Beatlesi byli normalni to nie odnieśliby sukcesu. |
Racja..., a zresztą. Ja lubię jak John ma tego typu odjazdy. To jest John, o którym nie myślę jak o skurwielu, a czasem tak myślę... niestety.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dżoniara dnia Sob 23:37, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
LittleKoala
The Night Before
Dołączył: 19 Sie 2010
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:47, 21 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No bo on trochę taki był. Może dlatego, że nie bardzo umiał sobie sam ze sobą poradzić, tak mi się wydaje. Nie chciał pokazywać, że w środku jest delikatny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Style edur
created by spleen &
Programy.
|